Nieważne czy skromnie, czy na bogato; ma być oryginalnie, bo liczy się przede wszystkim indywidualizm. Jakie wesela urządzają Polacy? Takie, których nie da się zapomnieć.
Ślub w kościele, przejazd do miejsca, w którym odbywa się wesele, powitanie chlebem i solą, pierwszy taniec, rosół, bigos i wódeczka? Niekoniecznie. Czasy się zmieniły, staliśmy się indywidualistami, chcemy się wyróżniać. A trudno o lepszą okazję do opowieści o sobie niż wesele. Opowiadamy więc na różne sposoby, wielowątkowo i zaskakująco.
– To już nie „starszyzna” organizuje wesele, dziś głos decydujący mają młodzi. A młodzi chcą wyjść z utartych schematów, powędrować tam, gdzie nikt jeszcze nie był – mówi dr Monika Golonka-Czajkowska, antropolożka. – Skąd te zmiany? Podążamy za płynną nowoczesnością świata. Staliśmy się indywidualistami, wszystko, co robimy publicznie ma przekonać innych o naszej kreatywności i wyobraźni.
Prababcia w kościele, prawnuczka nad jeziorem
Że można zostawić sztywne ramy i po swojemu urządzić wesele pokazali nam rodzimi i zagraniczni celebryci. Relacje z ich zaślubin pojawiają się na portalach społecznościowych i rozpalają wyobraźnię. Polscy celebryci upodobali sobie góry, gdzie ceremonie organizowano w małych kapliczkach, na polanach. Inni, mając dość swojskości, chociaż eleganckiej, zapraszają gości na egzotyczne plaże albo do kościółków w miastach uznawanych za najbardziej romantyczne – Paryż, Rzym, Wenecja czy śródziemnomorskie wyspy.
Sami też byliśmy gośćmi na weselach naszych zagranicznych przyjaciół. I tu zetknęliśmy się z tradycją, która jeszcze dekadę temu w Polsce była nie do przyjęcia – ślubu udzielał urzędnik, który przyjeżdżał na miejsce. Czyli gdzie? To mógł być wynajęty na uroczystość zaślubin ogród, dom pod miastem, wiejska chata albo po prostu ulubiony plener państwa młodych (nad jeziorem, nad stawem). Nie tylko zresztą urzędnik przyjeżdżał, kapłan również podążał za narzeczonymi.
Chociaż Polacy wciąż chętnie decydują się na ślub kościelny, coraz częściej narzeczeni rezygnują z tej ceremonii. Laicyzująca się Europa dała przykład, że można wstępować w związek małżeński niekoniecznie przed ołtarzem. I choć tradycyjna obrzędowość nadal jest w Polsce silna, to pilnie nadrabiamy zaległości i ulegamy nowym trendom.
Młodzi nie chcą, jak ich rodzice, żeby wszystko było po staremu (prababcia brała ślub w kościele, babcia i mama też). Czasem ciężko przekonać bliskich, że schematy to już przeszłość.
Prywatna kaplica w pałacu? Czemu nie!
Gdzie się weselić? Wszystko jest możliwe, w branży ślubnej marzenia spełniają się najłatwiej. A narzeczeni zrobią wszystko, żeby zaskoczyć gości, wyróżnić się. Miejsce powinno mieć charakter, tajemnicę, niezwykłą historię (najlepiej miłosną).
Dlatego też wiele hoteli i innych miejsc, które organizują przyjęcia dla młodej pary i ich gości, stara się nadążyć za zmieniającymi się trendami, a czasem nawet je wyprzedzić.
– Czasy, kiedy to goście i państwo młodzi dostosowywali się do oferty, już minęły. Dziś to oni rządzą, a my dla nich zarządzamy – przekonuje Agata Szymańska z Pałacu Mortęgi Hotel&SPA, uroczego i kameralnego miejsca na Mazurach. – Jeżeli narzeczeni chcą wziąć ślub cywilny, uroczystość odbędzie się w specjalnie dla nich udekorowanej Pałacowej Glorietcie. Pary bardzo to miejsce lubią, bo rzeczywiście ma niezwykły urok. Kto marzy o ceremonii z udziałem księdza, może wziąć ślub w naszej Kaplicy Pałacowej zbudowanej w neogotyckim stylu. Nie ma nic piękniejszego niż światło, które wpada do środka i towarzyszy tym podniosłym chwilom. A po oficjalnej części uroczystości goście przechodzą do weselenia się. Mogą bawić się zarówno w pałacowych salach, jak i w letnim namiocie nad wodą, a latem w parku – wylicza.
– Tak, zaślubiny są rytuałem przejścia. Zmieniamy status społeczny i trzeba temu nadać odpowiednią oprawę. Stąd te wszystkie oryginalne plenery. Dziś narzeczeni są reżyserami swoich uroczystości, tworzą film, w którym grają pierwszoplanowe role – dodaje dr Golonka-Czajkowska. – Dbają o każdy szczegół: od choreografii, menu, niespodzianki dla gości po aranżacje. To jest coś w rodzaju projektu, ale też przygody życia.
Młyn, kopalnia, ceglarnia
Miejsca stylizowane na szlacheckie dworki zawsze będą popularne, co wynika – być może – z tęsknoty za sielskością i kresowością (w końcu nasz narodowy poemat, „Pan Tadeusz” to połączenie jednego z drugim). Szukamy jednak czegoś oryginalniejszego, gdzie nikt jeszcze nie składał sobie przysięgi małżeńskiej, a jeżeli już, nie jest to koncept wyświechtany.
Kopalnia soli w Wieliczce? Proszę bardzo. To niesamowita atrakcja bawić się kilkaset metrów pod ziemią, a ci, którzy przesadzą z alkoholem dostają tu bonus – zminimalizowane skutki nadużycia, które gwarantuje mikroklimat kopalni. Ogrody? Tak, te lubimy szczególnie. Całkiem niedawno odkryliśmy, że miejskie ogrody mogą być doskonałym tłem dla weselnej zabawy. W Krakowie można bawić się na weselu zorganizowanym w renesansowych ogrodach Muzeum Archeologicznego (w ścisłym centrum miasta), w Warszawie, na przykład, w ogrodzie botanicznym.
Stare młyny, oczywiście zrekonstruowane i pieczołowicie odnowione, dawne browary, ceglarnia, a nawet stodoła. Weselne namioty można ustawić prawie w każdym plenerze, branża ślubna bardzo o to dba – przy dworkach, pałacach zawsze są piękne ogrody i urokliwe zakątki. Wspomniany wcześniej Pałac w Mortęgach pochwalić się może okazałym 4-hektarowym parkiem w stylu angielskim z końca XIX wieku z wieloma ścieżkami spacerowymi, starodrzewem, stawem oraz rezerwatem z danielami. Bliskość takich miejsc jest szczególnie ważna, bo państwo młodzi nie zostawiają już gości zaraz po obiedzie i nie pędzą na umówioną sesję fotograficzną do studia. Idą w plener. Miłość musi mieć wyjątkowe tło.
– Wycieczka bryczką po sąsiadującym z naszym pałacem lesie to tylko jedna z atrakcji, jakie oferujemy. Do tego można pokusić się o sesję z końmi. Oryginalnie, wdzięcznie i romantycznie – dorzuca Agata Szymańska.
Jak oskarowy film
Niezapomniane wesele to nie tylko wyjątkowe miejsce. Gości trzeba czymś zaskoczyć. I tutaj pełna dowolność – od fotobudki, w której każdy może zrobić sobie szybkie zdjęcie polaroidem, a które potem wiesza się na specjalnej tablicy chociażby w ogrodzie, przez budkę z lodami tajskimi, po kucharza, który będzie gotował na żywo. Taki zamówiony pokaz zapamięta się na długo, wszak przyglądanie się pracy szefa kuchni to odkrywanie małych i dużych tajemnic.
Współczesne wesele nie powinno już kojarzyć się z długim siedzeniem przy stole, przerywanym od czasu do czasu tańcem. Na weselu ma się miło spędzać czas. Państwo młodzi przygotowują te atrakcje dużo wcześniej – układanie bukietów, palenie fajki wodnej, do łask wraca też nieśmiertelny flirt towarzyski czyli ulubiona gra karciana rodziców i dziadków.
Weselem goście mają się nasycić, także wizualnie – czekoladowa fontanna, fontanna alkoholowa (zazwyczaj tryska z niej poncz), pokazy zdjęć pary młodej z czasów narzeczeństwa albo z lat jeszcze wcześniejszych, pokazy laserowe, mapping.
Można też zaprosić ciekawego gościa. Owszem, znany artysta doda prestiżu, ale nie każdy doceni jego obecność. Lepiej zaprosić wróżkę, która przepowie przyszłość nie tylko państwu młodym. Z wesela można przywieźć też zapach – państwo młodzi zapraszają na wesele kreatorkę/kreatora zapachów. Perfumy można stworzyć, dopasować do siebie. Za fiolkę trzeba samemu zapłacić, ale chętni jednak są.
Ma być nietuzinkowo. To trochę tak, jak na ceremonii wręczenia Oscarów, gdzie niekoniecznie ważny jest blichtr; liczy się charyzma, anturaż, zaskoczenie. A skoro już przy filmach jesteśmy – ten, który reżyserują państwo młodzi, musi być oskarowy.