Migrena to naturalny sposób autonaprawy ludzkiego mózgu – głosi najnowsza teoria dotycząca pochodzenia tej choroby. Otwiera ona zupełnie nowe perspektywy w leczeniu migreny.
Tego bólu nie da się porównać z żadnym innym. Świdrujący, przeszywający, nasilający się z każdym gwałtowniejszym poruszeniem. Nad prawym lub lewym oczodołem, czasami z obydwu stron głowy. Część chorych na migrenę obserwuje u siebie tzw. aurę, czyli zaburzenia widzenia, w postaci świetlistych zygzaków, plamek, czasami ubytków w polu widzenia. Często aura wyprzedza atak bólu.
Migrena. Dlaczego boli głowa?
Pochodzenie migreny nie jest do końca wyjaśnione. Jak pisze na łamach „Aktualności Neurologicznych” prof. Adam Stępień z Kliniki Neurologii Wojskowego Instytutu Medycznego „w świetle dotychczasowych ustaleń można uznać, że migrena jest uwarunkowaną genetycznie (poligenetycznie) kanałopatią, w której istnieje szczególna predyspozycja do wzmożonej reaktywności naczynioruchowej, u podłoża której leżą napadowo ujawniające się zmiany w ośrodkowym układzie nerwowym”.
Ujmując prościej, to schorzenie wynikające z zaburzenia funkcjonowania kanałów jonowych w komórkach mózgu. Kanały jonowe zaś są wyspecjalizowanymi białkami błony komórkowej, które biorą udział w transporcie jonów w poprzek błony komórkowej.
Co to jest migrena?
Jest to choroba neurologiczna. Charakteryzuje się nawrotowymi epizodami bólów głowy, którym towarzyszą nudności, wymioty i światłowstręt. Częstość jej występowania szacuje się na ok. 6 proc. w przypadku mężczyzn i 15 -18 proc. kobiet. Najwięcej nowych zachorowań pojawia się w okolicach 40. roku życia, co oznacza, że cierpią przede wszystkim ludzie aktywni zawodowo. Najbardziej dotkliwa jest migrena przewlekła, w jej przypadku napady migrenowego bólu głowy trwają powyżej 15 dni w miesiącu przez okres przynajmniej 3 miesięcy.
Nową koncepcję pochodzenia migreny przedstawił właśnie na łamach czasopisma „Headache” amerykański badacz dr Jonathan Borkum z University of Maine. Według niego jest to mechanizm obronny mózgu w walce ze stresem oksydacyjnym. Innymi słowy, jest to sposób autonaprawy. Wcześniejsze badania wykazały bowiem, że u migreników, czyli osób cierpiących na migreny, poziom stresu oksydacyjnego jest większy.
Co to jest stres oksydacyjny?
W warunkach prawidłowych w organizmie istnieje równowaga pomiędzy utleniaczami a przeciwutleniaczami. Wzrost produkcji wolnych rodników lub spadek aktywności antyoksydacyjnej powoduje zachwianie tej równowagi w kierunku reakcji utlenienia, co nazywane jest stresem oksydacyjnym. Wolne rodniki to reaktywne formy tlenu, które powstają na skutek naturalnych procesów w ludzkim organizmie. Reaktywne formy tlenu w nadmiarze mogą powodować uszkodzenia m.in. występujących w organizmie białek i tłuszczów, a także DNA komórek. Można z nimi walczyć za pomocą przeciwutleniaczy.
Jak zapobiegać migrenie?
– Wydaje się prawdopodobne, że ataki migreny nie są po prostu wywoływane przez stres oksydacyjny, lecz aktywnie chronią przed nim mózg i aktywnie go naprawiają – mówi dr Borkum.
W świetle jego teorii, zapobiegając stresowi oksydacyjnemu w organizmie, możemy zmniejszyć liczbę ataków migreny. Organizm bowiem nie będzie się przed nim bólem głowy.
Co wywołuje stres oksydacyjny?
Dr Borkum odnotował, że każdy z czynników, wyzwalających atak migreny:
stres,
zaburzenia snu,
hałas,
zanieczyszczenie powietrza
niewłaściwa dieta,
alkohol,
stres oksydacyjny.
Tym samym, unikając powyższych czynników, chronimy się przed atakiem bólu migrenowego.
Masz migreny? Utrzymuj prawidłowe BMI
Innym czynnikiem ryzyka, w przypadku tego schorzenia, na który mamy wpływ, jest masa ciała. Metaanaliza obejmująca 12 prac badawczych i blisko 300 tysięcy osób przeprowadzona przez amerykańską uczoną dr B. Lee Peterlin z Johns Hopkins University School of Medicine ujawniła, że zarówno otyłość, jak i niedowaga, zwiększają ryzyko tego schorzenia. W przypadku otyłości (BMI większe niż 30) ryzyko było większe o 27 proc., a niedowagi (BMI poniżej 18,5) – 13 proc.
Co ciekawe, zależność między nadwagą a nawrotowymi bólami głowy była najsilniejsza w przypadku kobiet i generalnie młodych ludzi. I choć dr Peterlin przyznaje, że na podstawie jej badań nie wiadomo, czy utrata lub zwiększenie wagi może zmniejszyć ryzyko migreny, wiadomo jednak, że u osób otyłych notuje się również zwiększony poziom stresu oksydacyjnego, co współgra z teorią dr Borkuma.
Rodzinne uwarunkowania migren
Wiele jednak wskazuje, że sięgając dalej, migreny mają podłoże genetyczne, to znaczy istnieją określone warianty genów, lub zespołów genów, dające się powiązać z tą chorobą. W 2016 roku międzynarodowe konsorcjum badawcze opublikowało w „Nature Genetics” wyniki analizy materiału genetycznego pochodzącego od 375 tysięcy Europejczyków, Amerykanów i Australijczyków. Blisko 60 tysięcy z nich cierpiało z powodu migren. Rezultaty tych badań okazały się być wielce zaskakujące, okazało się bowiem, że w ludzkim genomie istnieje aż 38 różnych obszarów, które da się powiązać z występowaniem napadowych bólów głowy. Wcześniej znano jedynie 10. Większość genów przedstawionych w pracy konsorcjum została już opisana w kontekście innych chorób. Okazało się na przykład, że dziewięć wiązano wcześniej z ryzykiem chorób naczyń, a cztery – z regulacją ich pracy. Według badaczy, wzmacnia to teorię, według której kwestie działania układu naczyniowego pozostają kluczowe do epidemiologii migreny.
Potwierdzają to zresztą badania opisane przez Michaela Stara i Jose Billera w książce „Headache and Migraine Biology and Management”. Wynika z nich, że osoby cierpiące na migrenę z aurą są blisko dwukrotnie częściej zagrożone udarem niedokrwiennym mózgu. Polega on na zatrzymaniu dopływu krwi do mózgu, na skutek m.in. stanów zapalnych naczyń albo zmian miażdżycowych. Jeśli taki człowiek pali, ryzyko jest już wyższe trzykrotnie. Natomiast jeśli migrenę z aurą ma kobieta, która pali i bierze hormonalne leki antykoncepcyjne, ma już siedem razy większe szanse na udar niedokrwienny mózgu. Wszystkie migreny zwiększają również ryzyko zawału serca.
Mamy jednak pocieszająca wiadomość dla kobiet, które cierpią z powodu migren z aurą. Badania dr Tobiasa Kurtha z Brigham and Women’s Hospital, Harvard Medical School, przeprowadzone na grupie blisko 28 tysięcy kobiet, których losy śledzono ponad 13,5 roku dowodzą, że choć są one obarczone dwukrotnie większym ryzykiem udaru, przechodzą go znacznie łagodniej niż ludzie niecierpiący z powodu migren. W rezultacie wychodzą z udaru bez większych zmian neurologicznych w mózgu lub są one wręcz minimalne.
Jak leczyć migrenę bez powikłań?
„W leczeniu napadów migreny najczęściej stosuje się zwykłe leki przeciwbólowe i niesteroidowe leki przeciwzapalne. Są one często łączone z lekami przeciwwymiotnymi” – czytamy na łamach „Aktualności Neurologicznych” w artykule prof. Adama Stępnia. Z kolei Europejska Federacja Towarzystw Neurologicznych zaleca również przyjmowanie złożonych preparatów zawierających kwas acetylosalicylowy (250 mg), paracetamol (200–250 mg) i kofeinę (50 mg) – które okazały się skuteczniejsze niż każda z tych substancji stosowana osobno lub w postaci preparatu złożonego bez kofeiny.
Jednak, by nie rozwinął się ból głowy z nadużywania leków, zaleca się ograniczenie przyjmowania prostych leków przeciwbólowych do 15 dni w miesiącu, a preparatów złożonych – do 10 dni w miesiącu.
Neurolodzy stosują też silniej działające leki.
Warto jednak pamiętać o unikaniu, o ile jest to możliwe, czynników wyzwalających ataki migreny. Dla każdego z chorych ten zestaw może być inny, najczęściej są to:
głód/pominięcie posiłku
odwodnienie
zakłócenia snu: zbyt krótki lub zbyt długi sen
zmiany hormonalne u kobiet
określone stadia cyklu miesiączkowego, niektóre doustne środki antykoncepcyjne, ciąża i menopauza
stres
okresy odprężenia po stresie
nadmierny wysiłek fizyczny i psychiczny
jasne światło, gorący lub wilgotny klimat, głośne dźwięki
alkohol, zwłaszcza czerwone wino
spożywanie nadmiernych ilości napojów zawierających kofeinę
ser, owoce cytrusowe, czekolada
Na szczęście współczesna medycyna coraz lepiej radzi sobie ze zwalczaniem migren, więc zachowując odpowiednią ostrożność i stosując odpowiednie środki, można ich niemal całkowicie uniknąć.
Anna Piotrowska (zdrowie.pap.pl)