Dziś dawka inspiracji: historia Sammyego, który z pomocą tylko trzech narzędzi zbudował niezwykły tor kolarstwa ekstremalnego. I zaprosił na niego zawodowców!
Sammy Marcado urodził się w meksykańskiej Guadalajarze. Jak wielu krajan, sfrustrowany brakiem perspektyw w miejscu zamieszkania wyemigrował na północ, do Kalifornii. Tam robił to, z czego Meksykanie są znani: wykonywał prace, których Amerykanie nie chcieli. Zawodowo zajmował się więc koszeniem trawy, jakiś czas temu udało mu się załapać na prace budowlane.
Jednym z miejsc, gdzie pracował z kosiarką, był duży skatepark, gdzie Marcado podpatrzył, jak można skonstruować rampy czy skocznie. To pomogło mu w realizacji wielkiego marzenia: stworzenia własnego toru do freeride, dyscypliny kolarstwa ekstremalnego. Własny wypadałoby ubrać w cudzysłów, ponieważ 28-letni Marcado nie jest właścicielem terenu – swoje dzieło wykonał w miejscu publicznym.
Na jednym z malowniczych zboczy w Inland Empire (hrabstwo Riverside) zaczął formować trasę do zjazdu na rowerze, która dawałaby możliwość wykonania akrobacji. Do pracy używał tylko trzech narzędzi: łopaty, kilofa i wody, którą nosił w 22-litrowych baniakach.
Ponieważ Sammy pracował tylko w wolnym czasie, zadanie zajęło mu długie dwa lata. Po zakończeniu miał jeszcze tylko jedno marzenie: zaprosić na swój tor zawodowców. Skontaktował się z Carsonem Storchem i Darrenem Berreclothem, których poznał rok temu podczas zawodów. Obaj nie tylko przyjechali, ale też byli zachwyceni amatorskim, a jednak imponującym torem. Teraz historia Sammyego jest wykorzystywana przez producenta napojów energetycznych, ale i tak trudno nie podziwiać wysiłku włożonego w realizację marzenia!
Zdjęcia: Scott Toepfer / Materiały dzięki uprzejmości Red Bull Content Pool