Wypadałoby odpowiedzieć „nie” i przejść do kolejnego tematu, ale przecież nie wyrzucimy pizzy z jadłospisu w ogóle. A są sposoby, by sprawić, że pizza będzie tylko solidnym posiłkiem, nie bombą kaloryczną.
Z pewnością znacie niekonwencjonalne przepisy na pizzę, choćby z batata czy na mące kokosowej. Ale i one sprowadzają się do tego, że jeden kawałek ma tyle kalorii, co solidny pączek. Tym bardziej więc należy się zastanowić, czy iść w stronę przepisów eksperymentalnych, czy też spróbować nieco odchudzić pizzę tradycyjną?
Spróbujmy tego drugiego. By to zrobić, zdecydowanie trzeba wziąć się za robotę samemu, ponieważ wybór komercyjnych pizz o niższej kaloryczności jest wciąż marginalny, a składu nie sposób zweryfikować. Skoro nie idziemy w alternatywne bazy lub rodzaje mąki, to pozostaje nam tradycyjne ciasto pszenne.
Węglowodany będą, ale ich ilość zależy od naszego wyboru: cienkie ciasto zamiast grubego to podstawowa decyzja, a jak cienkie będzie – to zależy już wyłącznie od naszych umiejętności w jego ręcznym rozprowadzaniu. Tutoriale znajdziecie w mediach społecznościowych – zostać domowym „pizzaiolo” jest łatwiej niż może się wydawać.
Lekkie, pszenne ciasto solimy tylko delikatnie. Jego smak będzie mniej wyrazisty, ale można to nadrobić dodatkami. Dlaczego? Ano dlatego, że głównym zagrożeniem w zamawianej w restauracji pizzy nie są węglowodany z ciasta, lecz nasycone tłuszcze i obfite solenie.
Do upieczenia na idealną kruchość nie potrzeba wcale kamiennego pieca opalanego drewnem, wystarczy stary piekarnik i prosty myk: cienkie ciasto smarujemy sosem (najlepiej, jeśli bazą są zblendowane pomidory lub lekki jogurt z ziołami) i następnie wkładamy do nagrzanego na 230-250 stopni piekarnika. Wystarczy parę minut, aż się zarumieni. Ciasto jest cienkie, dlatego urośnie tylko odrobinę i nie potrzebuje długiego pobytu w piekarniku.
Wtedy wyciągamy placek i dopiero układamy na nim składniki. Jakie? W tradycyjnej pizzy najwięcej kalorii ładują w nas tłusty ser i wędliny/mięsa. Dlatego mięso lepiej zastąpić rybą, a sery dobrać według zawartości tłuszczu – te z półki „light” będą się nieco gorzej topić, ale smakowo zapewnią doznania porównywalne z tradycyjnymi. Serem posyp nieco skromniej niż w zwykłej pizzy, by jedynie połączył składniki, a nie całkowicie przykrył.
Najlepsza wiadomość dotyczy składników warzywnych: tu nie trzeba się hamować. Kwaśnawe pomidorki, ogórek kiszony czy słodka lub pikantna papryka lekko puszczą sok i dodadzą smaku, a ich uzupełnieniem może być świeża bazylia, rukola i inne zioła, którymi można zazielenić pizzę do woli. Nie bój się sypnąć hojnie, ponieważ prawie wszystkie korzyści z warzyw, ziół i przypraw zostaną zachowane. Jedyne ograniczenie dotyczy tych warzyw, których na surowo nie jemy, ponieważ nie zdążą się one upiec.
Stanie się tak dzięki bardzo krótkiemu procesowi dopiekania. Skomponowaną na lekko podpieczonym cieście pizzę wkładamy do piekarnika tylko na chwilę. Obserwuj topniejący ser i ranty ciasta! Gdy uznasz, że wyglądają zadowalająco, pizzę wyjmujesz. Zależnie od piekarnika może to być nawet kilkadziesiąt sekund. Warzywa będą ciepłe, ale nie upieczone, dzięki czemu ich właściwości zdrowotne nie umykają.
Smacznego!