Dieta to nie tylko kalorie i makroskładniki, ale również mikroelementy. Te oczywiście również można dostarczać z pożywienia i wielu zwolenników zdrowego stylu życia twierdzi, że w tej materii nie ma konieczności sięgania po dodatkowe preparaty witaminowo-mineralne. Czy aby na pewno?
W pierwszej kolejności powiem, że jestem zwolennikiem tradycyjnego jedzenia i stwierdzenie „powinieneś sięgnąć po dodatkowy suplement” zawsze budzi we mnie wewnętrzny sprzeciw. Tym razem jednak postaram się odsunąć na bok osobiste upodobania i spojrzeć na to zagadnienie z pozycji zupełnie neutralnej. W pierwszej kolejności należałoby wziąć pod uwagę fakt, że nie mamy pełnej kontroli nad zawartością mikroelementów w produktach spożywczych. Technologia produkcji żywności znacząco zmieniła się w ciągu ostatnich lat, a masowy wydźwięk tych procesów sprawia, że produkty (w tym mięso zwierząt hodowlanych) powoli stają się coraz uboższe w witaminy i minerały. To, co widzimy w tabelach kalorycznych nie zawsze ma pokrycie w produkcie, który przynosimy z marketu. Celowo pomijam tu aspekt obróbki i przetwarzania żywności, który odbywa się w domowym zaciszu, a ten jak wiadomo również ma wpływ na zawartość mikroelementów.
Zmienne, o których pisałem przed chwilą możemy na chwilę odsunąć na bok i przeanalizować suche fakty, bazując na przekrojowych badaniach oceniających menu popularnych diet.
W jednym z takich opracowań porównywano jadłospis popularnych (szczególnie na zachodzie) systemów żywienia – diety South Beach, Atkinsa, DASH i Best Life.
Średnia kaloryczność tych planów wynosi odpowiednio:
Ale to wciąż jedynie kalorie i makroskładniki, jeśli przeanalizujemy menu i zapoznamy się ze średnią zawartością mikroskładników, a później odniesiemy to do dziennego zapotrzebowania na wszystkie 27 mikroelementów okaże się, że by dostarczyć ich odpowiednią ilość powinniśmy jeść znacznie więcej. Słowo znacznie nabiera tu bardzo poważnej rangi, w przypadku diety South Beach jest to 18 800 kcal, Atkinsa – 37 500 kcal, DASH – 33 500 kcal, Best Life – 20 500 kcal! Daje to uśrednioną wartość na poziomie 27 575 kcal (słownie dwadzieścia siedem tysięcy pięćset siedemdziesiąt pięć!)
Wartości te są dość przerażające. Oczywiście, bierzemy pod uwagę fakt, że witamina b7, chrom czy molibden występują w pożywieniu w śladowych ilościach, jednak wciąż postawiliśmy tezę: „Z żywienia można pokryć całe zapotrzebowanie na mikroelementy”. Mimo, że opracowanie odnosi się jedynie do kilku modeli diet, to niestety podobnymi wartościami będą charakteryzowały się prawie wszystkie systemy żywienia i świetna większość osób nie jest w stanie dostarczyć odpowiedniej ilości mikroelementów bazując wyłącznie na produktach spożywczych nie będących suplementami diety.
Z tego powodu, mimo, że jestem przeciwnikiem suplementów i zawsze staram się podkreślać, że najlepiej korzystać z nich wyłącznie, kiedy pojawia się taka konieczność, tu muszę przyznać – preparat witaminowo-mineralny może okazać się koniecznością, jeśli zależy nam na dobrze zbilansowanej diecie.
Jacek Bilczyński