W duszach ciągle mamy uczty, sielanki, swawole, w których uczestniczyli nasi przodkowie. Historie o suto zastawianych stołach zapisały się nie tylko w naszej pamięci, ale i w literaturze. Z czym wiązały się te spotkania przy stole?
Ustanowienie roku 2016 czasem Henryka Sienkiewicza jest dobrym powodem do tego, aby powrócić do uczt pojawiających się w jego dziełach oraz powiedzieć więcej o polskiej miłości do jedzenia. Nie da się bowiem ukryć, że Polacy lubią jedzenie, a także biesiady przy obfitych stołach. Jak pokazuje historia, oprócz żywych rozmów przy stole, na naszych talerzach od zawsze gościło bogactwo smaków. Dostrzegł to oczywiście także Sienkiewicz, którego interesowały nie tylko kwestie batalistyczne, ale również społeczno – kulturalne. Przyjemność ludności sprawiały przede wszystkim wszelkie spotkania towarzyskie. Odbywały się one w karczmach, na turniejach czy biesiadach.
Przy takich okazjach, wedle dzieła Trylogii pt. „Ogniem i Mieczem”, na stołach królowała dziczyzna oraz dzikie ptactwo, suto zakrapiane różnego rodzaju trunkami – najczęściej miodem pitnym lub nalewkami. Podobny obraz widzimy w kolejnej części sienkiewiczowskiej serii pt. „Potop”. Specyfiką sarmackiego wojowania były bowiem nie tylko bitwy, ale także obozowe uczty, urządzane przy okazji każdej przerwy w działaniach zbrojeniowych. Żołnierze, poza mięsem, jedli również sporą ilość produktów zbożowych. Zazwyczaj był to jednak chleb.
„Pan Wołodyjowski” to z kolei próba zaspokojenia wszystkich zmysłów kulinarnych. Na stołach znajdowało się zarówno mięso w wielu postaciach (od ptactwa aż po dziczyznę) jak i kwaśne mleko i wiele innych produktów, o stosunkowo rozbieżnych smakach.
Wpływ szlacheckich zwyczajów na polską kuchnię doskonale widać również w innej dziedzinie – deserach. Wyglądały i smakowały one inaczej niż te, które możemy jeść dzisiaj. Ciężko sobie nawet wyobrazić, aby w oryginalnej formie mogły ponownie zagościć na naszych stołach. Na dworach królowały bowiem wtedy torty ze szpiku, raków czy kapusty. Powodzeniem cieszył się również odpowiednik aktualnego cukierka, czyli tatarskie ziele w cukrze. Polacy z chęcią korzystali wtedy również z dodatków korzennych. Do najpopularniejszych zaliczyć można było szafran, imbir, pieprz (różne kolory), cynamon, goździki a także gałkę muszkatołową. Używano ich nie tylko jako przypraw, ale i jako posypki czy zagęszczacze do farszu.
Choć tamte czasy się skończyły to Polacy nadal nie stronią od bogato zastawionych stołów i swoich pokazowych dań, np. tych z króliczego mięsa. Dawne uczty nie mogły obejść się również bez regionalnych trunków i aromatycznych przypraw. Dziczyzna w tym przypadku świetnie skomponuje się z aromatyczną nutą jabłkowego cydru w formie sosu.
Źródło: Synertime