Życie uczy, że urazić czyjeś uczucia można wszystkim, jeśli ktoś urażonym być chce. Skoro banan jest zbyt dwuznaczny dla Muzeum Narodowego, to czy może być sztuką? Może – twierdzi japoński rzeźbiarz Koji Kasatani, którego największe dzieła to bananowe popiersia.
Ze sztuką współczesną problemów mamy sporo, bo nawet przy wysokim poziomie rzemiosła i wielkim nakładzie pracy bywa trudna do strawienia. Efekt szokowy lub zamierzona dwuznaczność nie zawsze pozwalają się nią cieszyć, bo i niepokój, zakłopotanie mogą być efektem, jaki autor chce osiągnąć.
Chodzi przecież o przekraczanie granic między tym, co konwencjonalne, a tym, co niedopuszczalne. Dlatego właśnie przed wystawami sztuki współczesnej umieszcza się informację, że niektóre instalacje mogą urazić uczucia.
Wyjaśniamy to wszystko na wypadek, gdyby dyrektor Muzeum Narodowego przypadkiem przeczytał ten tekst – on chyba jeszcze kursu z wiedzy podstawowej o sztuce współczesnej nie zaliczył. Nie wie też potencjalnie, że zakazując tylko zwiększa zasięg dzieła, o którym mowa.
My nie zakazujemy i przekornie zachwycimy się dziś właśnie twórczością bananową. To dzięki bananom Japończyk Koji Kasatani stał się sławny na całym świecie, choć nigdy nie tworzył z prawdziwych bananów. Jego rzeźby to zabawa z odbiorcą w konflikt form i tworzyw.
Czy to naprawdę popiersie? Czy ono jest złożone z bananów? Ty odbierasz, ty decydujesz. Kasatani zadbał jednak o to, by pytania pojawiały się nawet przy obserwacji rzeźb z bliska. Banany są w rzeczywistości tylko złudzeniem – to tradycyjna, konwencjonalna rzeźba ceramiczna, która jedynie udaje z niebywałymi szczegółami owocową masę.
Koji Kasatani jest twórcą znanym z „rzeźbienia w codzienności”. Jego twórczość to odtwarzanie z niebywałą precyzją przedmiotów codziennego użytku i udawanie, że to one są tworzywem służącym powstaniu rzeźby – czy mówimy o chlebie, owocach, folii bąbelkowej czy zużytej tekturze.
Zdjęcia: Koji Kasatani