Nie tylko mają wyjątkowo dużo empatii i cierpliwości do swoich właścicieli, ale też potrafią rozpoznać nasze stany emocjonalne po wyrazie twarzy czy tonie głosu. Okazuje się jednak, że potrafią również wyczuć atak epileptyczny i wykryć złośliwy nowotwór. Czasami. Lub nie.
Psy są mądrzejsze od kotów – to udowodnione naukowo. Oczywiście piszemy to z przymrużeniem oka, by podkręcić odwieczny konflikt między psiarzami i kociarzami. Jednak merdające czworonogi mają jeszcze jedną przewagę nad kotami: opiekują się nami. Psy lepiej sprawdzają się w roli pomocnika i przewodnika, w pilnowaniu nas i dobytku czy w kontaktach z dziećmi. Posiadanie psa w domu co prawda zwiększa ilość bakterii i niektórych pewnych infekcji, ale jednocześnie pomaga utrzymać dobre samopoczucie mieszkańców.
Czasami jednak pies pomaga zupełnie mimowolnie, wyłącznie dzięki swojemu wyjątkowo wyczulonemu węchowi. Na pewno znacie anegdoty i reportaże telewizyjne o psach, które uporczywie wąchały lub lizały komuś konkretne miejsce na ciele, a potem okazało się, że w tym właśnie miejscu jest nowotwór.
Mówimy o raku piersi, prostaty czy czerniakach. Niektórzy twierdzą, że na podstawie oddechu psy incydentalnie rozpoznawały już nowotwory płuc. Ciężko to udowodnić, ponieważ pies często instynktownie wącha oddech swojego pana.
Trop jest jednak na tyle silny, że naukowcy od dłuższego czasu mu się przyglądają. Pierwsza próba zbadania, czy pies czuje nowotwór, miała miejsce jeszcze w 1989. Na początku lat 2000. udało się przeprowadzić kilka badań, w których psia skuteczność w rozpoznaniu zaatakowanych przez nowotwór komórek wynosiła nawet 99%.
I takie wyniki są powtarzalne. W tym roku jedna z amerykańskich firm specjalizujących się w detekcji zapachów ogłosiła, że jej psy rasy beagle miały prawie 97% skuteczności w wyborze próbek krwi od osób ze złośliwym rakiem płuc. Podobne badanie z 2011 wykazało nieco niższą zdolność diagnostyczną, 93% na podstawie próbki zapachowej oddechu.
Może nie osiągnięto jeszcze 100%, ale liczby i tak imponują. Na tyle, że wielkie media – pokroju National Geographic czy Huffington Post – piszą z wielkim optymizmem o przełomach medycznych. Zdolność do wyczuwania raka jest już udowodniona. Ale… nie w praktyce. Co innego zbadać próbki z udziałem kilkunastu psów testowych, a co innego wprowadzić program, w ramach którego psy będą umiały wyczuć u nieświadomej osoby, że ta jest chora. A tak właśnie ten rzekomy przełom jest przedstawiany.
Wszystkie prowadzone dotąd pilotażowe badania z udziałem psów rozczarowują. U żywych ludzi zdolność do wyczucia choroby wciąż jest incydentalna i opiera się na wzajemnej znajomości psa i jego pana. Jeśli Twój pies zaczyna podejrzanie obwąchiwać jakiś fragment ciała i robi to regularnie, możesz dla spokoju ducha zrobić badania. Jednak do realnego prowadzenia diagnostyki z udziałem psów wciąż bardzo daleko. Być może bardziej realistyczne okaże się opracowanie sztucznego testu bazującego na mechanizmie psiego nosa. Wspomniane wyżej amerykańskie beagle będą badane dalej, by ustalić jakie stężenia i których substancji są wyłapywane przez czuły psi nos. Nadzieja jest, efektów jeszcze nie możemy być pewni.