Japoński rynek „pet parenting” szacuje się na 8,2 mld funtów. Japończycy preferują małe pieski, tzw. lap dogs, których jedynym zadaniem jest ładnie wyglądać i łatwo dawać nosić się w torebce lub wozić w wózku
Późno zdecydowali się na stały związek. Ona – wzięta prawniczka w warszawskiej kancelarii, on – Amerykanin prowadzący w Polsce interesy w branży nieruchomości. Połączyło ich podobne postrzeganie świata. Starannie dobrane grono przyjaciół, modne rozrywki w weekendy, dwa razy w tygodniu kolacje w najlepszych restauracjach. Wspólnie urządzali luksusowy apartament na Sadybie. Rządził w nim minimalizm i ulubione kolory: czarny i pomarańczowy.
Miejsce na kanapie
Psa kupili sobie pod wpływem znajomych poznanych w czasie wypadu na golfa. Bobby, czarny pudel, pochodził ze znanej hodowli. Stateczny, towarzyski i bezproblemowy, szybko stał się ulubieńcem rodziny i koleżanek Iwony. Zabierała go ze sobą na zakupy i kawę na mieście. Podróżował w samochodzie na tylnym siedzeniu pasażera w specjalnie kupionym do tego celu legowisku. Marc kupował mu stylowe obróżki (z kryształkami Svarowskiego) pod kolor swojego ulubionego zimowego płaszcza.
Bobby miał swój kącik, urządzony zgodnie z myślą przewodnią pozostałej części mieszkania, i mnóstwo psich zabawek. Po kilku miesiącach właściciele i pies stali się niemal nierozłączni. Pies spał w nogach łóżka i asystował przy rodzinnych obiadach.
Iwona i Marc rodzicielstwo zaplanowali w szczegółach. Pierwszy miał być chłopiec, druga dziewczynka. Prywatne przedszkole, hiszpańskojęzyczna opiekunka, zajęcia dodatkowe – wszystkie punkty wychowania i edukacji młodego pokolenia były omówione w szczegółach.
Kiedy urodził się Tomek, Iwonie ciężko było się odnaleźć w roli matki. Denerwowały ją proste czynności i bałagan, jaki wprowadziło w ich uporządkowane życie dziecko. Do tego tęskniła za pracą. Kiedy synek miał pół roku, do apartamentu na stałe wprowadziła się niania. Kiedy Iwona wracała zmęczona po pracy, nie miała siły długo zajmować się dzieckiem.
Bobby nadal spał w sypialni małżonków, synek w swoim małym pokoiku. Problemy zaczęły się, kiedy syn zaczął chodzić i interesować się światem – na kanapie zajmował miejsce, na którym do tej pory zawsze siedział Bobby. Ten „obrażał” się na swoich właścicieli, kiedy zbyt długo bawili się z dzieckiem. Na wszelkie próby kontaktu ze strony malucha reagował niechęcią i głośnym szczekaniem. Iwona stawała wtedy zawsze po stronie Bobbiego. Pudel wędrował na kolana, a Tomek był odsyłany do zabawy w kojcu. Kiedy dostawał od babci zabawkę i ta spodobała się Bobbiemu, Marc i Iwona oddawali ją pudlowi. Nie pomagały protesty niani i awantury zanoszącego się od płaczu Tomka. Marc uważał, że w ten sposób od małego przyzwyczai synka stosować się do pewnych zasad. A te zasady były jasne: Bobby był pierwszy. I ważniejszy.
Pet parenting
Historia rodziny, w której zaczęło brakować miejsca dla dziecka, bo owo zajął już pies, jest tylko jednym z przykładów tego, jak współcześnie zmieniło się rodzicielstwo. I jakie miejsce zaczęło w nim zajmować posiadanie zwierząt domowych.
Czy posiadanie psa zamiast dziecka to nowy trend, który na dobre zadomowi się w krajach rozwiniętych społeczeństw zachodnich? Czy jest to samolubne czy wręcz przeciwnie, jest wyrazem dojrzałości i mierzenia sił na zamiary?
Jedną z teorii jest ta, w której zwierzę jest sprawdzianem przed posiadaniem dziecka, nawet jeśli para sama przed sobą się do tego nie przyznaje, twierdząc, że zwierzęta w zupełności im wystarczają. Do takich poglądów przyznała się m.in. polska prezenterka Agnieszka Szulim, która otwarcie mówi o tym, że posiadanie zwierzaka w zupełności jej wystarcza. Jaskrawym przykładem tego typu poglądów jest lesbijska para małżeńska, którą tworzą Portia de Rossi i Ellen de Generes. – Nie sądzę, że będziemy mieć dzieci. Mamy zwierzęta i kochamy je. Poza tym, obie jesteśmy ciociami, co nadaje naszemu życiu dodatkowej wartości. W pewnym sensie jesteśmy bardzo samolubne, bo chcemy się skupić wyłącznie na naszym związku, z drugiej strony, zdajemy sobie sprawę, że dzieci wnoszą bardzo dużo do życia – tłumaczyła Ellen w wywiadach dla telewizji AOL oraz magazynu “People”.
W zagranicznych mediach można przeczytać opinie, że świadoma rezygnacja z dzieci na rzecz zwierząt wynika po części z lęku przed długoterminowymi zobowiązaniami.
Zwierzę będzie żyło od kilku do kilkunastu lat. Nie jest to związek na „całe życie” (przynajmniej ludzkie). Potem, kiedy zwierzęcia już nie będzie, właściciel podejmuje ponowną decyzję o posiadaniu bądź nie posiadaniu zwierzaka.
– Dużo mówi się o złej sytuacji ekonomicznej, niepewności jutra. Ja chcę wierzyć, że wszystko jednak sprowadza się do poczucia bezpieczeństwa i bezwarunkowej miłości. Nie oszukujmy się, na dzieci wychowane dziś raczej nie będzie można liczyć na starość. Zwierzę za to zawsze będzie do nas przywiązane – pisze na swoim blogu „No Children by Choice” Lauren Mitchell Ruehring.
Na zachodzie ukuto nawet określenie „pet parenting” na nowe zjawisko. – Stany Zjednoczone już dawno oszalały na punkcie zwierząt domowych. Kochająca rodzina wyprawia swojemu pupilowi urodziny w specjalnych restauracjach, szuka życiowych partnerów, wysyła do SPA, fryzjera, kosmetyczki, kupuje designerskie ubranka. I to właśnie tam wyodrębniono zjawisko „pet parenting” – mówi Sonia Maciuszek, ekspert w dziedzinie zachowań psów.
Przy analizie tematu, nowej, współczesnej rodziny, nie sposób nie wspomnieć o najbardziej charakterystycznym przykładzie – Japonii, w której odsetek zwierząt domowych jest o wiele większy niż urodzeń i gdzie otwarcie mówi się o posiadaniu zwierząt zamiast dzieci. Japoński rynek „pet parenting” szacuje się na 8,2 mld funtów. Japończycy preferują małe pieski, tzw. lap dogs, których jedynym zadaniem jest ładnie wyglądać i łatwo dawać nosić się w torebce lub wozić w wózku. Według “The Guardian”, młodzi ludzie w Tokyo narzekają na wysokie podatki, które uniemożliwiają im zapewnienie godnego bytu dzieciom, stąd decyzja o posiadaniu zwierzaka. Młode Japonki podkreślają też, że ciężko im utrzymać pracę po porodzie.
Na zwierzaki decyduje się zatem japońska klasa średnia, jak i ludzie z wyższych sfer. Przyczyn dramatycznego spadku urodzin dzieci w Japonii, dr Kunio Kitamara, dyrektor Japan’s Family Planning Research Centre, upatruje w… braku seksu. Jego badania dowodzą, że libido Japończyków jest w fatalnym stanie – ponad połowa japońskich par małżeńskich uprawia seks rzadziej niż raz w miesiącu. Ponad 10 mln Japończyków pomiędzy 20 a 34 rokiem życia nadal mieszka z rodzicami. Nie stać ich na założenie rodziny, samodzielny kredyt na mieszkanie. Ale nadwyżkę pieniężną z ochotą wydają na „lap dogs”.
Dobre rozwiązanie
Paweł i Adrian są parą od ponad czterech lat. Od dwóch lat mieszkają razem. Paweł – szef restauracji na Pomorzu, Adrian – analityk finansowy. Paweł zawsze był rodzinny. – Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że jestem gejem, najbardziej smucił mnie fakt, że nie będę mógł mieć dzieci. Mam dwie bratanice i rozpieszczam je, jak tylko mogę, uwielbiam dzieci – mówi 32-latek. Adrian z kolei nigdy za dziećmi nie przepadał. – Nie lubię zobowiązań, a już na pewno nie takich na całe życie. Dzieci to ogromna odpowiedzialność, nie na dwa, trzy lata, o czym wiele osób zdaje się nie pamiętać decydując się na potomstwo. Mam znajomych, którzy traktują swoją córkę jak luksusowe zwierzątko, które trzeba ładnie ubrać, nauczyć sztuczek i chwalić się nim w każdej nadarzającej się okazji wszystkim znajomym i rodzinie. To niepoważne i niedorosłe – mówi Adrian. – Zresztą, od pół roku mamy z Pawłem psa, którego on przyprowadził jakiś czas temu ze schroniska i zajmowanie się zwierzęciem to mnóstwo obowiązków, a co dopiero z dziećmi! – dodaje.
Maks, bo tak ma na imię rudawy kundelek, który od pół roku mieszka z Pawłem i Adrianem, szybko jednak zdobył sympatię obydwu mężczyzn. – Zimą, podczas wielkich mrozów, moja koleżanka organizowała akcję czasowej adopcji zwierząt. Zabierało się psiaka czy kota na kilka dni, bo w schronisku zwierzęta po prostu zamarzały. Postanowiłem jej pomóc i tak Maks trafił do nas. Na początku Adrian był na mnie wściekły, ale już po kilku dniach pies stał się jego pupilem – opowiada Paweł. – Po tygodniu było już wiadomo, że nie oddamy go do schroniska za żadne skarby.
– Maks zmienił nasze życie całkowicie. Jest wspaniałym, mądrym stworzeniem. I muszę powiedzieć, że ustawił cały dom pod siebie – śmieje się Adrian. Na wyświetlaczu telefonu finansisty widnieje zdjęcie Maksa stojącego na dwóch łapach. Pulpit komputera Pawła również zdobi fotografia pupila. – Poświęcamy mu każda wolną chwilę. Wychodzimy na spacery, kąpiemy, bawimy się czasami całymi godzinami, nawet kosztem wyjścia na piwo czy całonocną imprezę. Chyba w pewien sposób Maks rekompensuje mi brak dzieci. Mam się o kogo troszczyć i kim zajmować, radości jest co niemiara, no i trochę odpowiedzialności, której przy Maksie nauczył się Adrian. Ten psiak zdecydowanie należy już do rodziny – dodaje.
Pet business
Na potrzebie kochania i rozpieszczania zwierzaków, niejedna firma zwietrzyła interes. Co producenci sprzedają, wmawiając posiadaczom zwierząt, że jest im niezbędne?
Producenci nie potrzebują niczego wmawiać, właściciele sami palą się do kupowania: lakierów do paznokci, lakierów do włosów, szamponów koloryzujących, perfum, biżuterii. Dla zamożniejszych tworzone są kolekcje ubrań przez Chanel, Dior, Gucci. IKEA oferuje nawet krzesło dla psa, do siedzenia przy stole razem z ludźmi. Właściciele mogą psu kupić specjalne lody, piwo, inteligentne zabawki, gry komputerowe i wiele innych gadżetów, które nigdy nie zastąpią długiego, aktywnego spaceru, na którym pies może pobawić się z innym psem. Psi i koci rodzice nie zapominają również, o swoich pociechach po śmierci, wyprawiając pogrzeby i pochówki, za tysiące dolarów.
W akceptacji współczesnej rodziny, w której pies zajmuje szczególne miejsce, niezwykle daleko posunęła się IKEA Australia. W ofercie tych marketów znalazł się „Hundstol” – wysokie krzesło dla psa. – Australia została wybrana na miejsce dla takiego produktu nie przez przypadek – posiada jeden z najwyższych odsetek zwierząt w gospodarstwach domowych na świecie a odsetek bezdzietnych par wzrósł tam o 1/3 przez ostatnie 30 lat – pisze autorka bloga „No Children by Choice”.