Nie zawsze predyspozycje czy przygotowania są najważniejsze. Determinacja i siła woli popycha ludzi do czynów, których być może wcześniej czy w innych okolicznościach by się nie podjęli
To z pewnością jeden z nielicznych takich przypadków. Juliana Buhring okrążyła świat na rowerze w 152 dni. Ten wyczyn został przypieczętowany wpisem w Księdze Rekordów Guinnessa oraz wyzbyciem się tego, z czym musiała się zmagać całe życie.
Juliana tak naprawdę nie miała niczego. Brakowało jej rodziny, domu, ojczyzny i dzieciństwa. Urodziła się i wychowała w okrutnej sekcie Dzieci Boga. Była bita, gwałcona, zmuszana do żebrania. Przez cały czas próbowała się buntować za co była oczywiście dotkliwie karana. Nieustannie uciekała, ale udało jej się to dopiero w wieku 23 lat.
Sposobów na odnalezienie siebie miała wiele. Założyła fundację na rzecz praw dziecka. Pracowała w Afryce jako misjonarka. Wreszcie los się do niej uśmiechnął. Spotkała wielką miłość – człowieka, który tak jak ona chciał czuć, że żyje. Był podróżnikiem, odkrywcą i przewodnikiem wypraw ekstremalnych. Ich związek nie trwał jednak zbyt długo, jej ukochany zginął zjedzony przez krokodyla. Świat Juliany stał się wtedy pełen niewypowiedzianego żalu i tęsknoty. W końcu postanowiła, że musi coś zmienić w swoim życiu.
W tym czasie zdecydowała, że objedzie świat na rowerze. Za co doceniono ją nawet w Księdze Rekordów Guinnessa. Nie była ona jednak żadną sportsmenką, nie trenowała też nigdy kolarstwa. Wiedziała jednak, co musi zrobić, a determinacja okazała się być silniejsza niż wszystko inne.
23 lipca 2012 wyjechała z Neapolu na podarowanym, nie dostosowanym do długodystansowej jazdy rowerze. Po zaledwie paru miesiącach prawie samodzielnego treningu, z 4000 euro z darowizn od przyjaciół i wspierających ją byłych Dzieci Boga. Stwierdziła, że nie ma na co czekać. Należy realizować swoje plany tu i teraz.
Po 152 dniach (144 samego pedałowania), 29 070 kilometrach, 4 kontynentach, 19 krajach, 29 przebiciach dętki, 4 załamaniach, 6 pasmach górskich, jednej pustyni i jednym cyklonie, w grudniu 2012 wróciła do Neapolu, bijąc rekord Guinnessa.
Dzięki temu udało jej się zyskać równowagę, powód do dalszego życia i świadectwo, że nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba jedynie chcieć. Cała historia opisana jest w książce „Droga, którą jadę”. Ukaże się ona w księgarniach już pod koniec lipca.
Źródło: Wydawnictwo AMBER