Ból jest sygnałem ostrzegawczym, że albo już doszło do jakiegoś uszkodzenia lub jest zagrożenie takim uszkodzeniem. Lekceważąc ten sygnał, narażamy się na kontuzję – przypomina kardiolog prof. Artur Mamcarz, kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym.
– To nieprawda, że podczas treningu warto przekraczać barierę bólu. Tak wnioskując można zatem powiedzieć, że jak ktoś ma zawał, to powinien go rozchodzić – mówi profesor w rozmowie z Serwisem Zdrowie. Podkreśla, że jeśli boli to czas na zwolnienie ćwiczeń lub wręcz ich zaprzestanie.
– Ból jest istotnym mechanizmem obronnym organizmu przed patologicznym procesem. To zło z punktu widzenia osoby bólu doświadczającej, bo powoduje cierpienie, ale bezcennym z punktu widzenia zdrowia – tłumaczy. Przestrzega przed znieczulaniem się środkami przeciwbólowymi w celu kontynuacji treningu.
– Jeśli ktoś ma na przykład bóle stawów, którym towarzyszy wysięk z torebek stawowych i weźmie leki przeciwbólowe, żeby dalej biec, to tylko ten uraz pogłębi. Ból jest sygnałem ostrzegawczym, który trzeba szanować. Trzeba zastanowić się, jakie jest jego źródło i podjąć odpowiednie działanie – dodaje.
Wyjaśnia, że jeśli podczas treningu odczuwamy ból, a na dodatek ból utrzymuje się po ćwiczeniach, oznacza to prawdopodobnie, że przekroczyliśmy swoje fizjologiczne możliwości.
– To, co ludzie nazywają „zakwasami”, to w istocie drobne uszkodzenia włókien mięśniowych. Człowiek ma bardzo duże zdolności regeneracyjne, ale kumulacja uszkodzeń raczej nie wychodzi na dobre – zaznacza.
Warto przy okazji przypomnieć, że nauka nie znalazła potwierdzenia obowiązującej do lat 80. ubiegłego wieku teorii, że ból występujący na drugi dzień po wysiłku spowodowany jest nagromadzeniem kwasu mlekowego (stąd wzięła się nazwa „zakwasy”). Fakt jest taki, że faktycznie, w czasie wysiłku wzrasta w mięśniach poziom kwasu mlekowego, ale wkrótce po jego zakończeniu wraca do poprzedniego poziomu, a zatem – nie zalega w tkance mięśniowej.
Źródło: JW, Zdrowie.PAP.pl