Kiedy nie ma wielkich emocji, to łatwiej tak naprawdę się dogadać, łatwiej coś ustalić. Pary z rozsądku mogą sobie przez wiele lat porządnie funkcjonować, czerpać radość z życia codziennego, dawać przyjemność różnego rodzaju, natomiast bez jakichś niesamowitych przeżyć. Jest jeden problem w tych związkach – mogą się rozpaść. O związkach bez miłości rozmawiamy z psychologiem Piotrem Mosakiem
EksMagazyn: Małżeństwo z rozsądku. Jak często spotyka się pan z takimi parami współcześnie? Wiadomo, że kiedyś w taki sposób kojarzono małżeństwa, ale ostatnie wieki to jednak triumf miłości romantycznej…
Piotr Mosak, psycholog z Centrum Doradztwa psycholog.com.pl: Teraz jest więcej możliwości na romantyczną miłość. Małżeństwa z rozsądku dzisiaj to nie te same związki, co kiedyś. Dawniej chodziło o to, żeby zabezpieczyć majątek, poślubić odpowiednią partię itd. Dzisiaj małżeństwu z rozsądku towarzyszy poczucie, że lepiej teraz mieć kogoś, kto jest dobry, niż czekać nie wiadomo ile, na kogoś lepszego. Rozsądek polega na tym, że nie ma wybuchów wulkanu, kurantów i wodotrysków miłości, ale jest na tyle dobra relacja, że ludzie po jakimś czasie decydują się na małżeństwo. Jest to coś więcej niż przyjaźń, ale nie jest to jakaś wielka, niesamowita miłość. Ja bym tak to definiował. To myślenie na zasadzie: Chcę z kimś być, potrzebuje tego, jestem gotowa na dziecko, nie mam z kim, tu się przyjaźnimy, jakieś tam uczucie między nami jest, bo przyjaźń też jest przecież uczuciem, no to się pobierzmy.
Czy takie związki są szczęśliwe?
Oczywiście, że tak! Tego typu związki mogą być przez wiele lat bardzo spokojne i ułożone. Pary, które są ze sobą „z rozsądku” nie chodzą do psychologów, bo nie potrzebują niczego zmieniać. To jest pewnego rodzaju układ, ustalone zasady współżycia. Kiedy nie ma wielkich emocji, to łatwiej tak naprawdę się dogadać, łatwiej coś ustalić. Pary z rozsądku mogą sobie przez wiele lat porządnie funkcjonować, czerpać radość z życia codziennego, dawać przyjemność różnego rodzaju, natomiast bez jakichś niesamowitych przeżyć. Jest jeden problem w tych związkach – mogą się rozpaść.
Kiedy?
W jednym bardzo ważnym momencie. Jak się któreś z nich zakocha. Wtedy to, co jest w tym poukładanym związku, jest niewystarczające, żeby w nim pozostać. Ta nagła miłość jest często pierwszą, wytęsknioną lub taką, na jaką już nigdy nie liczyliśmy, a tu proszę – trafiło się jak ślepej kurze ziarno…
Co dzieje się z taką parą? Zakochana osoba rzuci wszystko i podąży za uczuciem czy wręcz przeciwnie? W końcu po jednej stronie mamy harmonijny związek, a po drugiej – niewiadomą…
Z mojego doświadczenia wynika, że osoba zakochana rzuca wszystko, żeby zaspokoić głód uczuć. Pojawia się coś na zasadzie szansy na szczęśliwsze życie. Codzienność bez uczuć jest w porządku, tylko jak to się mówi „dobre jest wrogiem lepszego”. Jest dobrze, więc nie szukamy dalej. Kiedy nagle pojawia się to lepsze, rzucamy to, co dobre. Mamy kipiące emocje, przeżycia, szalony seks z tym związany. Nagle okazuje się, że przez miesiąc romansu na boku, przeżyliśmy więcej niż przez ostatnie dziesięć lat w naszym związku.
Co dzieje się porzuconą osobą z takiego układu? Mniej cierpi?
Ten, kto jest zostawiony, czuje się w jakiś sposób oszukany. Cierpi, bo nie na to się przecież umawiał, boi się, co dalej, przecież już ułożył sobie życie na następne 50 lat, a tu koniec. Osoby porzucane zawsze źle się czują, rozstanie z ich punktu widzenia jest zawsze bardzo przykre.
Można powiedzieć, że ktoś, kto funkcjonuje w przyjacielskim, stabilnym związku rzuca drugą osobę dla nowego lub nowej, bo brakuje mu ekscytujących przeżyć na płaszczyźnie erotycznej? Po prostu nowy partner pociąga nas tak, jak nigdy nie pociągała nas żona lub mąż z rozsądku?
Nie do końca. Dziki seks można sobie uprawiać na boku. Jeśli nie ma miłości romantycznej, to można umówić się, że skoro erotyka jest u nas słaba, to możemy mieć innych partnerów, byle by się nam związek nie rozpadł. Bardziej chodzi o to, że pojawia się miłość, głębokie przekonanie, że ta osoba jest dla nas bardzo ważna, że to ją chcemy rano widzieć po przebudzeniu, z nią jeść śniadanie, z nią chcemy spędzić życie. Być może równie nudne, co z obecnym partnerem, ale tu mamy miłość. A w naszym obecnym związku jej nie ma. Jest przywiązanie, uczciwość, rozsądek, szacunek, nostalgia, sentyment, ale nie ma miłości albo jest jej niewiele. Kiedy to uczucie wybucha, jest myślenie o kimś, śnienie, uśmiechanie się do wspomnień, chęć dzielenia się z tą osobą ze wszystkim, co się dookoła dzieje, itd. Nagle mamy coś, czego nie było. Plus do tego jest jeszcze seks. Bo jeśli pojawia się sam seks, jedynie silna fascynacja erotyczna, to tak naprawdę nie jest ona zagrożeniem dla małżeństwa z rozsądku. Jakaś osoba jest dla nas atrakcyjna, przez powiedzmy pierwsze dziesięć stosunków, a potem pojawia się rutyna, więc taki chwilowy romans nie wpływa na nasz stały związek.
W jakich sytuacjach ludzie decydują się na związki z rozsądku? Czy częściej decydują się na to kobiety, którym przecież tyka biologiczny zegar, czy mężczyźni?
Trudno powiedzieć. Wszystko zależy od sytuacji. Jest przykładowo mężczyzna posiadający gospodarkę, gdzieś na odludziu. W promieniu 100 km nie ma żadnej atrakcyjnej dziewczyny i któregoś dnia on poznaje kobietę, z którą mu się dobrze rozmawia. Nie ma jakiejś wielkiej miłości, ale jest przyjemnie, przy czym ona wydaje się być dobrą kandydatką na matkę jego dzieci, to on się z nią ożeni, bo nie ma wyboru. Nie ma czasu jeździć do klubów, szukać kandydatki na imprezach, bo musi zająć się kombajnem. Będzie zachwycony, że trafił mu się ktokolwiek. Jeśli jest kobieta, która całe życie szukała rycerza na białym koniu, żeby mieć z nim rodzinę i dzieci, i nagle ma 35 czy 38 lat, to też w pewnym momencie, zaczyna inaczej oceniać facetów z otoczenia. Jeśli w jej zasięgu znajduje się fajny, sympatyczny pan, który na dodatek świetnie dogaduje się z dziećmi sąsiadki, to ona myśli: „Po co będę dalej szukała, jeśli chcę zajść w ciążę. Lepszy ten, niż żaden”.
A co jeśli kobieta lub mężczyzna decydują się na małżeństwo z rozsądku, bo wprawdzie przeżyli wielką miłość, ale zostali skrzywdzeni. I teraz decydują się na związek z kimś, kto nie jest w ich typie i nie spełnia oczekiwań, które kiedyś mieli wobec partnera?
Nie wróżę powodzenia. Taka reakcja jest odpowiedzią na niewiarę w to, że mnie się jeszcze coś dobrego przytrafi, ja już swoje przeżyłem, za dużo wycierpiałam, itd. To tak, jakby ktoś machnął ręką. Kiedy doświadczamy trudnych przeżyć, wpadamy ze skrajności w skrajność. Po jakimś czasie znowu wraca nam otwartość.
Co może się dziać w takim związku?
Osoba, która zdecydowała się na bycie z kimś z rozsądku, może być coraz bardziej sfrustrowana, mogą ją denerwować zachowania wybranki lub wybranka. Będzie czuła, że to nie jest to, będzie czuła, że nie jest szczęśliwa ze swoją drugą połówką najbardziej na świecie, tylko wystarczająco. To jest problem.
A z drugiej strony mamy dylemat wielu kobiet po 30tce, które nie mogą znaleźć nikogo wartościowego i jednocześnie wielkiej miłości, więc czują w pewnym momencie, że nie mają wyboru. Co zrobić, żeby w takim związku z rozsądku być szczęśliwym?
Być może należy sobie zdawać sprawę z tego, że taka relacja nigdy nie będzie pełna jakichś niesamowitych uczuć. Lepiej zbyt wiele po takich związkach nie oczekiwać albo w nie nie wchodzić w nadziei, że wielkie uczucie jest przed nami. Ludzie w dzisiejszych czasach boją się samotności i to często powoduje, że zmieniają swoje potrzeby, standardy. Boją się być sami, a przecież historia świata pokazuje, że nawet w wieku 60. lat można znaleźć miłość swojego życia i mieć poczucie, że wiodło się bardzo szczęśliwe życie. Z drugiej strony pojawiają się w moim gabinecie piękne 22 – letnie dziewczyny, które mówią: „Już nigdy nikogo nie spotkam”. Mówię im, z zamierzoną prowokacją: „Faktycznie, nie zdarza się, żeby młoda, atrakcyjna kobieta kogoś poznała”. Lęk jest motywatorem wielu osób. Boimy się, zwłaszcza jeśli z kimś się rozstaliśmy. Mamy dosyć rozemocjonowanych związków, boimy się ponownie zainwestować w kogoś nasze uczucia.
Odradza pan związki z rozsądku?
Można próbować znaleźć powód, dla którego z kimś chcemy być. Próbować znaleźć na dnie przyjaźni zaczątek uczucia, dyskutować do rana, zastanawiać się, czy tęsknimy za tą osobą i na czym polegają nasze relacje. Często ludzie mylą się w drugą stronę. Mają fantastyczny związek z kimś. Kobieta i mężczyzna spędzają razem mnóstwo czasu, mają wspólne zainteresowania i mówią: my się tylko przyjaźnimy. I tak się przyjaźnią, zamiast dostrzec, że mają obok świetnego kandydata na życiowego i seksualnego partnera. Przyjaźń też jest uczuciem, czasami wystarczy ją rozdmuchać, sprawdzić, jak się żyje z taką osobą, żeby okazało się na koniec, że to idealny wybranek czy wybranka. Czasami ktoś potrzebuje zwiedzić całą ziemię, żeby przekonać się, że u sąsiada mieszka najlepsza kobieta pod słońcem.
Rozmawiała: Joanna Jałowiec