Wyruszyliśmy! Trasa pierwszego dnia naszej wyprawy prowadzi z Rzeszowa do Budapesztu. Około 500 kilometrów pokonujemy w niespełna siedem godzin, wliczając w to dwa przystanki na chwilę przerwy i zmianę za kółkiem.
W Budapeszcie czekał na nas niemiłosierny upał, wspaniałe jak zawsze widoki (i to nie tylko słynnego na całym świecie budynku Parlamentu) i przepyszny obiad w małej, schowanej od zatłoczonych ulic centrum knajpce. Ale po kolei!
Już możemy zdradzić, że na wyprawę wybraliśmy auto SsangYong Korando. Auto spisywało się na trasie bardzo dobrze, ale o tych przygodach opowiemy później. Nasz czarny Korando (pieszczotliwie nazwany przez zespół „Black Thunderem”) bez problemu pomieścił nasz 5-osobowy zespół z kompletem bagażu. Ten zaś zapakowaliśmy w plecaki (zawsze to wygodniej niż walizka i w razie problemu, można nieco „upchnąć” w bagażniku). Nie będziemy ukrywać, że cały zespół podróżniczy zaopatrzył się w plecaki marki pacsafe. Z dwóch powodów: po pierwsze to sprzęt dobrej jakości, po drugie – system zabezpieczeń antykradzieżowych podziałał na wyobraźnię redaktorów z Dnia Mężczyzny i FIT Magazynu, którzy uznali, że bezpieczeństwa w podróży nigdy za wiele, a w tłumie turystów bezpieczniej przeciskać się z najważniejszymi przedmiotami i dokumentami pod dobrą ochroną.
Plan wycieczki jest dość napięty, bo Węgry to nie tylko stolica i chcemy zrobić tu dwa dłuższe przystanki, zatem na pierwszy odcinek trasy, zaopatrujemy się w prowiant „domowy”, czyli tradycyjne kanapki. No może nie do końca tradycyjne, gdyż ich przygotowaniem obarczyliśmy kolegę z FIT Magazynu. Dzięki czemu mamy w nich pełnowartościowe razowe pieczywo, chudą wędlinę i całą masę warzyw. Nawet miłośnikom chleba tostowego taka odmiana bardzo się podoba. Dzięki torbie chłodzącej, mamy też pewność, że z kanapek nie zrobią nam się zapiekanki, a to też duży plus!
A teraz kilka słów o naszym pierwszym przystanku. Piękny i majestatyczny Budapeszt stworzony został w latach 1872-73 z trzech połączonych ze sobą miast: Budy i Óbudy na prawym brzegu Dunaju (geograficznie – Średniogórze Zadunajskie) oraz Pesztu – na lewym (geograficznie – Średniogórze Północnowęgierskie i Wielka Nizina Węgierska). Dzięki takiemu położeniu Budapeszt jest uważany za jedną z najpiękniej położonych stolic świata i nie ma w tym odrobiny przesady. To również jedna z najważniejszych metropolii Europy Środkowej a także ósme pod względem liczby mieszkańców miasto Europy. Stanowi wielki ośrodek kulturalny (biblioteka narodowa, liczne muzea, galerie, teatry, opera) i naukowy (Akademia Nauk, uniwersytet – od 1635, politechnika – od 1782), Akademia Sztuk Pięknych, wiele innych uczelni i instytutów badawczych). Nazwa Buda stosowana była w czasach Arpadów na określenie osady zbudowanej na miejscu dawnego grodu rzymskiego Aquincum. Inna teoria mówi, że nazwa Buda jest związana ze słowiańskim słowem woda, z wodą (aqua) związana zaś jest też nazwa rzymskiego grodu Aquincum. Po wybudowaniu zamku nieco na południe od starej osady (tuż po najazdach tatarskich w latach 40. XIII w.), zaczęto ją nazywać Óbuda (Stara Buda), zaś zamek z podgrodziem – Újbuda (Nowa Buda), a potem Buda. Jeśli chodzi o Peszt, to wg jednej z teorii jego nazwa pochodzi od greckiej nazwy Pession, którą Klaudiusz Ptolemeusz w dziele Geographike Hyphegesis w II w. n.e. określał rzymską twierdzę położoną naprzeciwko Aquincum (koło obecnego Mostu Elżbiety; gród i twierdza stanowiły element rzymskiego limes). Druga teoria związana jest z ze słowiańskim słowem oznaczającym jaskinię lub pieczarę, które to słowo średniowieczni Węgrzy przejęli na określenie pieca (w dialekcie dzisiejszych Seklerów piec to właśnie pest, podczas gdy w literackim węgierskim – kemence). Nazwę Pest-hegy otrzymała obfitująca w małe jaskinie i burzliwe źródełka Góra Gellerta, nazwę Pest-rév – położona u stóp góry przystań przeprawy przez Dunaj (rév – przystań), a później – osada założona po drugiej stronie rzeki.
Tyle informacji dotyczących nazewnictwa. Pora na wrażenia! Tych będą trzy, bo na tyle wystarczyło nam czasu. Po pierwsze: majestatyczny Parlament! Budynek Parlamentu w Budapeszcie (węg. Országház) to zdecydowanie najbardziej rozpoznawalne miejsce w stolicy Węgier. Jest to jeden z największych budynków parlamentu na świecie, a o jego gigantycznych rozmiarach można przekonać się podczas prezentacji wyświetlanych wewnątrz budynku, porównujących wymiary gmachu do jego odpowiedników w Berlinie czy Waszyngtonie. W centralnej części budynku znajduje się imponująca, wysoka na 100 metrów kopuła, która dominuje wysokością w tej części miasta. Po jej dwóch bokach, rozciągają się symetrycznie dwa skrzydła, z czego jedno jest udostępnione dla zwiedzających, ale tylko w grupach z przewodnikiem i o konkretnych godzinach.
Obok budynku parlamentu znajduje się niezwykły pomnik… butów. Są to metalowe odlewy autentycznych butów, których właściciele zostali rozstrzelani nad brzegiem rzeki. Ten przykuwający uwagę pomysł ma upamiętniać ofiary holocaustu na Węgrzech w latach 40tych XX wieku, kiedy zabijano w tym miejscu Żydów, a ciała wrzucano do rzeki.
Z dziesiątek perełek architektonicznych i zabytków, jakie czekają na Was w Budapeszcie wymienimy jeszcze ogromną (tak, Budapeszt zdecydowanie jest miastem majestatycznym pod względem architektury, chociaż musimy przyznać, że ustępuje pod tym względem pola Wiedniowi) Bazylikę Św. Stefana (węg. Szent István Bazilika). Jest to największy kościół na Węgrzech, który jest w stanie pomieścić ponad 8 tysięcy wiernych. Bazylika, budowana przez ponad 50 lat, poświęcona jest pierwszemu królowi Węgier – Stefanowi I, a wśród relikwii znajdujących się wewnątrz jest jego prawa ręka.
Z „największych” atrakcji – w Budapeszcie znajdziemy również trzecią co do wielkości na świecie (w Europie największą) czynną Synagogę (mieści 3 tysiące wiernych). Na słynne budapeszteńskie tremy nie starczyło nam tym razem czasu, z wcześniejszych wypraw jednak wiemy, że jeśli wybieramy się do stolicy Węgier na więcej niż jedno popołudnie, warto zajrzeć do Széchenyi Fürdő w parku miejskim Városliget. My zaś, kończąc wizytę w Budapeszcie, wybieramy się na krótki spacer już nieco (na szczęście) zacienionymi uliczkami Budy, w poszukiwaniu obiadu. Udaje nam się to po kilku minutach, a gulasz z kluskami wspominamy z nostalgią do dziś! Tym smakowitym akcentem kończymy wizytę w majestatycznym Budapeszcie i ruszamy na południe kraju, gdzie czeka już na nas słynny Balaton!
Ps. A ponieważ męska część naszej ekipy stwierdziła, że nie wygląda na tyle dobrze, by Wam się publicznie pokazywać, tylko reprezentantki EksMagazynu i Sukces jest Kobietą postanowiły się przedstawić i zrobić sobie wspólne zdjęcie w budapeszteńskim słońcu. Koledzy redaktorzy za to zobowiązali się czuwać nad fotorelacją i ciekawostkami dla Was.