W reklamach internetowych co chwila pojawiają się ogłoszenia czy wręcz teksty sponsorowane i native advertising, które między innymi sól himalajską ukazują niemal jak królową zdrowia. Ale czy naprawdę ma tak dobre właściwości?
– Już w pierwszym akapicie jednej z nich możemy przeczytać, że sól „wydobywana jest ręcznie, bez używania ładunków wybuchowych”. Z punktu widzenia zwierzyny zasiedlającej góry Pakistanu jest to rzeczywiście ogromna zaleta. I na tym chyba koniec atutów jakie można przypisać temu produktowi – mówi dietetyk Remigiusz Filarski z Białegostoku. – Ten rodzaj soli szkodzi tak samo, jak sól kuchenna. Nie mówię już o tym, że jest ona zdecydowanie droższa.
Z reklam tego produktu możemy się dowiedzieć między innymi, że wzmacnia i odtruwa organizm, eliminuje toksyny, równoważy pH organizmu, normalizuje ciśnienie krwi.
– Niestety to tylko marketingowe slogany, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Osobiście przerażają mnie komentarze jakie pojawiają się pod tego typu informacjami. Są one w stylu „będę ją piła na czczo codziennie rano żeby polepszyć swój stan zdrowia”. We wszystkich reklamach soli himalajskiej konsekwentnie nie mówi się o sprawie najważniejszej – zawartość sodu. A przecież spożywany w nadmiarze jest on szkodliwy dla zdrowia i nie ma znaczenia czy jest w soli himalajskiej czy kamiennej. Tutaj jedynym ratunkiem może być sól niskosodowana – dodaje ekspert z Centrum Dietetyki Stosowanej.
Dietetycy podkreślają, że powinniśmy skupić się przede wszystkim na tym, aby ograniczyć spożywanie soli, ponieważ każdy jej rodzaj jest największym źródłem niebezpiecznego dla naszego zdrowia sodu.
– Nie zastanawiajmy się jaką sól najlepiej stosować, tylko skupmy się na tym, aby jak najbardziej eliminować ją z naszej diety – mówi dietetyk Radosław Majewski.
Źródło: Publicum PR