Ponad połowa Polaków przyznaje się do korzystania z usług wróżek, przynajmniej jednokrotnego. Wróżowie i wróżki to skuteczni praktycy wpływu społecznego. Są dobrzy w tworzeniu sformułowań, które pasują do stu procent populacji – mówi PAP psycholog, prof. Tomasz Grzyb.
Nauka w Polsce: Co mają wróżby do nauki?
Prof. Tomasz Grzyb: Psychologowie i przedstawiciele nauk społecznych zadają sobie pytanie: dlaczego ludzie coś robią? To jest już pytanie naukowe. W tym przypadku zastanawiamy się nad wyborem dokonanym przez człowieka w sytuacji niepewności, wewnętrznego konfliktu. Jeśli ktoś usiłuje podjąć decyzję w oparciu o radę, jakiej udziela mu wróżka lub wróż – coś zyskuje. Rozwiązuje swój problem. Uznaje za sensowne jakieś wiadomości przekazywane przez wróżkę bądź wróża. Zwiększa swoją +wiedzę+ na temat danego problemu. Podejmuje decyzje w oparciu o informacje, jakie uzyskał. I kompletnie nie ma znaczenia, czy te informacje są sensowne, czy bezsensowne.
Czy to racjonalne?
T.G.: Podejmujemy w życiu czasami kompletnie nieracjonalne decyzje. Ale analiza – dlaczego ludzie te nieracjonalne decyzje podejmują – wcale nie robi się przez to mniej naukowa. Wręcz przeciwnie, to jest szalenie ciekawe pytanie, właśnie z perspektywy naukowej: dlaczego ludzie wolą podejmować decyzje nieracjonalne, ale w ich rozumieniu korzystne. To pytanie stawiają nie tylko psychologowie. Ekonomista Richard Thaler otrzymując Nagrodę Nobla w 2017 r. pokazał, że można nas skłonić do podejmowania kompletnie nieracjonalnych decyzji. (Naukowiec badał konsekwencje zachowań społecznych i tego, jaki wpływ ma psychologia na indywidualne decyzje, a co za tym idzie na rynki finansowe – PAP)
Czyli podjęcie takiej decyzji, choćby w oparciu o nieracjonalne przesłanki, może kogoś wyzwolić od paraliżu decyzyjnego, od długotrwałych wątpliwości, które tę osobę męczą?
T.G.: Wyobraźmy sobie człowieka, który stoi przed dylematem życiowym. Nie wie, jaką ścieżkę kariery wybrać. Albo nie wie, czy ma się związać z daną kobietą lub danym mężczyzną. I podejmuje rozważania. Myśli: „Z jednej strony – tak, bo on jest bardzo przystojny. Z drugiej – nie, bo zdaje się, że taki przystojny, to będzie zdradzał. A z trzeciej strony – wydaje się zamożny, więc może jednak tak? Ale chyba jednak nie, bo jego zamożność jest raczej wątpliwa, pracuje w wolnym zawodzie i nie wiadomo, co z tego będzie za pięć lat…”. Jest masa różnych argumentów, które trzeba wziąć pod uwagę. Podjęcie takiej decyzji w kategoriach racjonalnych wydaje się po prostu niebywale trudne.
A jeżeli pani pójdzie do wróżki, to ta rozłoży karty i powie: „tak”. Albo powie: „nie”. Co więcej, zacznie wtedy działać coś, co nazywamy samospełniającym się proroctwem. Powiedzmy, że wróżka odradzi nam związek – ale uznamy, że „serce nie sługa” i nie przyjmuje takich poleceń. Wówczas każda sytuacja w życiu, która będzie wymagała podjęcia działań w celu uratowania związku, będzie dowodem na to, że wróżka miała rację i trzeba było jej posłuchać. Trzeba było podjąć sugerowaną decyzję i mieć spokój.
Kim są dla naukowca wróżbici?
T.G.: Wróżowie i wróżki są bardzo skutecznymi praktykami wpływu społecznego. Lubię ich tak nazywać, bo wykorzystują pewne prawidłowości dotyczące ludzkiego funkcjonowania i myślenia. W taki sposób przedstawiają swoje wróżby, swoje rady, że one zawsze się będą sprawdzały.
Czy wróżowie i wróżki posługują się wiedzą psychologiczną?
T.G.: Powiedzmy, że człowiek chce się dowiedzieć czegoś o sobie. Dowiedzieć się, jakim jest człowiekiem. Często mamy wątpliwości co do tego, jak o sobie myśleć. Więc przychodzimy do wróżki i wróżka mówi: „Jesteś osobą bardzo zdolną, ale mającą czasami problemy z pokazywaniem, ile jesteś wart”. Zwróćmy uwagę, że to jest sformułowanie, które pasuje do stu procent ludzkiej populacji. Jeżeli ktoś komuś powie: „Masz w sobie potencjał, który nie zamienił się jeszcze w twoje zalety”, albo: „Pomimo tego, że ludzie myślą o tobie, że często dynamicznie i bez zastanowienia podejmujesz decyzje, to w głębi ducha czasami bardzo się zastanawiasz, martwisz się, czy decyzja, jaką podjąłeś, jest słuszna”. Mógłbym generować takie zdania w sposób nieskończony. Dokładnie taką samą zdolność mają wróże i wróżki. Urok tych zdań polega na specyficznym ujmowaniu słów „czasami”, „zdarza się”.
Jeśli popatrzymy na ciąg naszego życia – czy mamy 35, 40 czy 50 lat – to możemy z pewnością przypomnieć sobie sytuację, która będzie pasowała do tego „opisu osobowości”, choć oczywiście z opisem osobowości nie ma to większego związku. Wróżbici mają dużą praktykę w formułowaniu tego rodzaju diagnoz. W ten sposób zdobywają kolejnych klientów, bo przecież „on dokładnie powiedział, kim jestem”.
A czy istnieje coś takiego, jak zła wróżba?
T.G.: Moja tolerancja dla wróżek i wróżów kończy się w momencie, kiedy przychodzą do nich ludzie ciężko chorzy i proszą o jakąś diagnozę albo poradę. I czasem ci ludzie zamieniają się w domorosłych lekarzy, mówiących: „Powinieneś przerwać terapię i spotkać się z doktorem Żenią, który w dodatku da ci miks ziół tybetańskich uprawianych powyżej 8 tys. metrów, które sprawią, że będziesz zdrowy”. Musimy wyraźnie odróżnić kupowanie pewności i rady od tego, gdy ktoś dokonuje rzeczy nieodwracalnych, czyli namawia na przerwanie terapii, zmianę lekarza.
Chodzi pan do wróżek w ramach badań naukowych?
T.G.: Badanie wróżek jest trudne. Mamy zaprzyjaźnione wróżki, które nam udzielają odpowiedzi. Analizujemy też relacje osób, które do wróżek chodzą.
Czy ten temat badawczy przyniósł wyniki zaskakujące naukowo?
T.G.: Fascynujące są sposoby budowania autorytetu, wiarygodności. Człowiek, który przychodzi po taką usługę, ma w sobie wiele wątpliwości. Często patrzy na wróża czy też wróżkę podejrzliwie. Niektórzy z nas, wybrani w sposób dość losowy, słyszą: „Nie będę panu wróżył, nie będę z panem pracowała, bo mam poczucie, że pan mi nie ufa”. O czym to świadczy? No, oczywiście o tym, że to jest dobry człowiek. Nie ktoś, kto chce nam po prostu wyciągnąć pieniądze z kieszeni, ale ktoś, komu zależy na twoim dobru. Nawet nie wzięła pieniędzy za spotkanie, tylko powiedziała, że jak się zastanowisz, jak będziesz miał zaufanie, to możesz wrócić i porozmawiać.
Jak wielu Polaków korzysta z porad wróżek?
T.G.: Skala osób, które chodzą do wróżek i osób świadczących usługi wróżbiarskie, jest w Polsce gigantyczna. Badania CBOS pokazują, że ponad połowa ludzi przyznaje się do korzystania z usług wróżek, przynajmniej jednokrotnego. Czyli – jakbyśmy się rozejrzeli wokół siebie – widzielibyśmy, że mniej więcej połowa naszych przyjaciół i znajomych uważa, że to dobry pomysł, żeby się do takiej wróżki udać. Nie jest to wąska grupa ludzi, których moglibyśmy posądzać o pożegnanie się z własnym rozumem. Można sobie z tego oczywiście robić żarty, bo kiedy się analizuje różne telefony do wróżów, to aż jedna trzecia dzwoniących robi to – używając młodzieżowego wyrażenia – „dla beki” i próbują wróża sprowokować. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że jest to faktycznie popularne.
Czy jest jakaś grupa zawodowa, która ma na ludzi podobny wpływ?
T.G.: Wiem, że trochę się narażę części mojego środowiska, ale myślę, ze znaczna część tzw. coachów opiera swoje działanie na podobnych mechanizmach, choć nigdy by się do tego nie przyznali. Ale sformułowania typu: „Musisz wyjść ze swojej strefy komfortu. Nikt nie może być lepszym specjalistą w byciu tobą niż ty sam” – to są teksty, które spokojnie pasują także do wróżek. I ten wpływ, który ma ta grupa wydaje się z tej perspektywy podobny.
Prof. Tomasz Grzyb z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu zajmuje się psychologią wpływu społecznego. Interesuje się także metodologią badań psychologicznych, marketingiem i nowymi technologiami.
Rozmawiała: Karolina Duszczyk, PAP – Nauka w Polsce