Patrzę, więc mam orgazm

autor: • 7 grudnia 2013 • Lifestyle, NajnowszeKomentarze: (0)

Według badań, co trzeci mężczyzna przynajmniej raz w tygodniu ogląda pornografię, kobietom zdarza się to o wiele rzadziej. Masturbacja przed komputerem, bo o takiej formie zaspokajania i „patrzenia” mowa, staje się coraz bardziej popularna, bo wydaje się mieć sporo zalet: jest łatwo dostępna, szybka i wpisująca się w oczekiwania nawet tych najwybredniejszych widzów, gdyż każdy może znaleźć taki obiekt seksualny, na jaki w danej chwili ma ochotę – mówi Daniel Cysarz, seksuolog.

EksMagazyn: Dlaczego lubimy patrzeć na siebie podczas seksu?

Daniel Cysarz, seksuolog i psychoterapeuta: Zostaliśmy tak skonstruowani, zarówno mężczyźni jak i kobiety, że wygląd zewnętrzny jest jednym z najistotniejszych elementów doboru seksualnego. Bodźce wzrokowe mają szczególne znaczenie, bo nasze ciała, oprócz pozytywnych doznań estetycznych, wywołują również podniecenie, którego zaistnienie lub brak ma wielkie znaczenie przy budowaniu głębszej, intymnej relacji. Patrzenie, poza tym, że pozwala nawiązać kontakt z partnerem, jest również źródłem powstawania fantazji seksualnych, budujących przyjemne napięcie i podniecenie, które wiążą mentalnie z partnerem, a także stają się preludium do przeżywania przyjemności, zarówno we dwoje, jak i niekiedy samotnych pieszczot, którym towarzyszą myśli i wizualizowanie partnera.

Jeśli jednak idzie o sam akt, podczas stosunku ciała wysyłają wiele komunikatów, dzięki którym w niewerbalny sposób partnerzy są informowani o stanie gotowości, stopniu wzajemnego podniecenia oraz nadchodzącym momencie spełnienia. Te sygnały to np.: erekcja sutków, penisa, nabrzmiałe piersi, zaczerwienienie skóry. Zarówno samo ciało, jak i jego ruch są określonym i bardzo czytelnym sygnałem, który pozwala partnerom orientować się, na jakim etapie zmierzania do rozkoszy się znajdują. A, że w seksie partnerzy raczej niewiele rozmawiają, to ciało wydaje się być tym medium porozumienia, dzięki któremu prowadzimy niezwerbalizowany dialog.

Kto zwykle potrzebuje silnej stymulacji wzrokowej, czy można jakoś scharakteryzować taką preferencję seksualną?

Krążyła powszechna opinia, że to panowie zwracają większą uwagę na wygląd, usprawiedliwiając tym samym oglądanie się za kobietami na ulicy. Ale czy dziwnym jest, jeśli to kobieta ma chęć odwrócić głowę za przystojnym facetem!? Wcale nie, bo upada przekonanie o tym, że jest to domena mężczyzn. Faktycznie, to panowie są częściej wzrokowcami, ale kobiety równie często zwracają uwagę na wygląd, jednak na inne jego aspekty. Patrząc ewolucyjnie, panowie zwracają uwagę na biodra, piersi oraz zdrowe włosy i skórę, szukając idealnej matki dla swojego potomstwa, natomiast panie zwracają uwagę na informacje mówiące o „dobrych genach” i zdrowiu partnera, np. na wzrost czy wysportowaną sylwetkę. Zatem nie w płci należy szukać różnicy w potrzebie stymulacji wzrokowej, bo obie płci używają bodźców wzrokowych do budowania podniecenia, które ma mieć swój finał w kontakcie seksualnym.

A co z osobami, które potrzebują więcej niż filmy porno i własne nagrania? Które udają się do miejsc, gdzie uprawia się grupowy seks, ale tylko po to, żeby patrzeć?

W takich przypadkach możemy pokusić się o mówienie o trzech grupach osób. Do jednej zaliczamy tych, którym nie wystarcza jednorazowe zaspokojenie ciekawości, mają oni potrzebę regularnej stymulacji tego rodzaju. Wówczas możemy myśleć o wyraźnej preferencji seksualnej, w której bodźce wzrokowe są głównym stymulatorem seksualnym. Druga grupa to najczęściej pary, które poszukują coraz to silniejszych bodźców i doznań, by przezwyciężyć rutynę i wówczas decydują się na seks grupowy lub swingowanie. Z doświadczenia par, z którymi się spotykam, wiem jednak, że zachowania te wcale tej rutyny nie przełamują, mając niestety ogromne konsekwencje dla funkcjonowania związku na poziomie mentalnym i fizycznym. Są też oczywiście osoby – to ta trzeci grupa – którym do uzyskania podniecenia i spełnienia wystarczy jedynie samo patrzenie, przedkładają one stymulację wzrokową nad kontakt fizyczny. W takim przypadku możemy mówić o zaburzonej preferencji seksualnej pod postacią wojeryzmu. Dla tych osób seks partnerski mógłby nie istnieć, ponieważ emocje związane z oglądaniem lub podglądaniem par podczas stosunku, powodują tak duże podniecenie, że kontakt fizyczny przestaje być potrzebny, a wystarcza połączona z oglądaniem masturbacja.

Czy od „patrzenia” można się uzależnić?

Według badań, co trzeci mężczyzna przynajmniej raz w tygodniu ogląda pornografię, kobietom zdarza się to o wiele rzadziej. Masturbacja przed komputerem, bo o takiej formie zaspokajania i „patrzenia” tutaj mowa, staje się współcześnie, w zbieganym świecie, coraz bardziej popularna, bo wydaje się mieć sporo zalet: jest łatwo dostępna, szybka i wpisująca się w oczekiwania nawet tych najwybredniejszych widzów, gdyż każdy może znaleźć taki obiekt seksualny, na jaki w danej chwili ma ochotę. Oczywiście może ono przybrać formę uzależnienia, gdyż jest formą łatwą, prostą, dużo bardziej dostępną i zajmującą mniej czasu niż seks partnerski. A na dodatek nie obliguje ona do starania się o względy partnera, gry wstępnej i dbania o potrzeby drugiej strony w czasie aktu. A że człowiek ma czasem tendencję do postępowania w myśl zasady „pójść po linii najmniejszego oporu” i hedonistycznego nastawienia na siebie i swoją przyjemność, to takie „patrzenie” może prowadzić do pewnych form uzależnienia. Szczególnie, gdy przybiera ono kompulsywną postać tzn. gdy bez patrzenia nie można osiągnąć orgazmu, ale też, gdy nie można bez niego normalnie funkcjonować (brak zaspokojenia w takiej formie jest powodem do frustracji i niepokoju).

Jakie są konsekwencje takiego postępowania?

Na poziomie jednostki: odsunięcie od ludzi, brak potrzeby poszukiwania i tworzenia związków, bardzo wygórowane oczekiwania wizualne od potencjalnego partnera seksualnego (bo w sieci najczęściej spotyka się ciała idealne, inaczej niż w realu). Do tego możemy dodać – budowane w odniesieniu do seksu prezentowanego w filmach porno – problemy, które pojawiają się w relacji, chociażby: nierealistyczne oczekiwania odnośnie seksu z partnerem, czasu trwania i tempa (to bardzo częste pretensje pań względem panów) oraz rozbudowanych reakcji związanych z orgazmem (to z kolei panowie zarzucają paniom zbyt minimalistyczne okazywanie rozkoszy).

Czy nagrywanie nocy poślubnej na płytę jest czymś, co przekracza w jakiś sposób granice prywatności?

Nagrywanie nocy poślubnej zdaje się stawać coraz popularniejszym zjawiskiem, o czym może świadczyć chociażby fakt, że obecnie coraz więcej firm zajmujących się foto i video reportażem ślubów, proponuje swoim klientom usługę filmowania nocy poślubnej. Czy przekracza to granice? Może, ale nie musi ich przekraczać. Bo jeśli oboje partnerów tego chce, godzi się na to i ma z tego frajdę, to wydaje się, że wszystko jest w porządku. Jednak ludzie pod wpływem narastającego podniecenia i przyjemnych doznań zapominają czasem, że nie każdy związek trwa wiecznie, a tzw. seks-taśmy są idealnym źródłem do manipulowania drugą osobą, o czym w przypadku kilku celebrytów mieliśmy już okazję się przekonać. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że takie materiały raz wrzucone do sieci, pozostaną tam już na zawsze. Jeśli zatem dwoje ludzi zgodzi się na ingerencję w swoją intymność, czy to za pomocą oka swojej prywatnej kamery czy osoby kamerzysty, to jedyne, co może ich uchronić przed poważnym naruszeniem dalszych granic prywatności, jest szczegółowa umowa obowiązująca zarówno partnerów względem siebie jak i oboje partnerów względem osoby trzeciej. Na pewno warto dobrze, na chłodno i racjonalnie przemyśleć wszystkie za i przeciw, by z czasem oglądanie takiego filmu było miłym i odświeżającym relacje wspomnieniem, a nie powodem przykrości i ewentualnych problemów.

Rozmawiała: Karina Maciorowska

Pin It

Podobne artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *